Czereśniacka robi rzeczy. No robi i to już od dłuższego czasu.
Przerabia
stare meble i ciuchy, babra się w modelinie, strzela klejem z pistoletu
i zszywkami ze zszywacza, szkicuje i maluje, filcuje na mokro i sucho,
dzierga na szydełku i na drutach, piecze i gotuje, ale przede wszystkim... SZYJE!
Szyje bo ma ten gen, który przeskoczywszy pokolenie uwarunkował ją po temu. Wystarczyło się jeszcze tylko zbuntować przeciwko prezentowi "na dorosłość" w postaci kompletu sztućców, usłyszeć "to masz, kup sobie coś" i kupić... maszynę do szycia.
A
potem już szyć, więc Czereśniacka szyje. Głównie dla siebie, dla
znajomych rzadko, dla reszty jeszcze jej się nie zdarzyło, ale może w
końcu zdarzy, bo idzie jej coraz lepiej. Mama jej mówiła, a mamy jak wiadomo, mają zawsze rację.
A, i Czereśniacka wcale nie ma na nazwisko Czereśniacka. Tak się tylko czasem przezywa.